W dniach 14 – 21 sierpnia grupa pielgrzymów z naszej parafii wyruszyła do Rzymu na pielgrzymkę autokarową. Pasterzem naszym, czyli pielgrzymów był ksiądz Marcin. Zabraliśmy ze sobą także pilota – pana Wojtka, który nas wprowadzał w zawiłości historyczne odwiedzanych zakątków i codziennie sprowadzał na ziemię (a nawet parę razy dziennie) przypominając o mijającym czasie.
Codziennie w innym miejscu uczestniczyliśmy we mszy świętej. A nie byle jakie to były miejsca! Zacne bardzo! Pierwszego dnia wcześnie rano msza w naszym kościółku kochanym, w Dobrzyniewie Kościelnym. Drugi dzień był świętem Wniebowzięcia Matki Bożej i uczciliśmy go mszą św. w Wiedniu na wzgórzu Kahlenberg – tam, gdzie król Jan III Sobieski potęgę Turka starł w proch. Trzeciego dnia msza św. w Bazylica św. Franciszka w omdlewająco pięknym i niezwykle klimatycznym Asyżu. Czwartego dnia gościny udzieliła nam Arcybazylika św. Jana na Lateranie w Rzymie. Piątego dnia msza św. była w Bazylice św. Pawła za Murami. Szósty dzień znalazł nas w Padwie u św. Antoniego – patrona rzeczy zagubionych. Siódmego dnia ziemia austriacka posłużyła księdzu Marcinowi za ołtarz i odprawił mszę polową gdzieś na skraju górskiej łąki a wielki głaz stał nam się ołtarzem. Ósmy dzień, dzień ostatni, dzień powrotu do domu to krótka gościna u Matki Boskiej Częstochowskiej na Jasnej Górze. Tam podziękowaliśmy naszej Matce za opiekę i przeprowadzenie nas przez trudy pielgrzymki.
Jaka była ta pielgrzymka? Bardzo trudna. Bardzo męcząca. Bardzo upalna oraz…. bardzo piękna. Miejsca tak piękne, jak z pięknego filmu. Przeżycia podróżnicze jak z kanału Discovery. Można było namacalnie dotknąć swoich słabości i na własne oczy rozejrzeć się po niezwykłości, bogactwie, różnorodności stworzonego przez Pana Boga świata.
Czy była radość? Była w obfitości: ta z radości przejścia trudów małych i wielkich a także zwykłych, ludzkich rzeczy, jak na przykład niskie ceny za owoce, napoje, kawę oliwki i wino w markecie włoskim i czeskim a takzż przy oskubywaniu krzaka laurowego z liści w antycznym centrum Rzymu.
Czy ja pisząc ten tekst chciałabym jeszcze raz to przeżyć? Z całego serca tak, tylko bardziej spokojnie, by móc lepiej wykadrować zdjęcia, których 10 giga przywiozłam z pielgrzymki prócz radosnego oczekiwania na owoce duchowe. Z Bogiem! Dagmara